|

Był taki wyścig – GP Azerbejdżanu 2018

GP Azerbejdżanu 2018 pamiętamy jako wyścig wielu zwrotów akcji, gdzie emocji zdecydowanie nie brakowało. Wizytówką tego wyścigu jest zderzenie dwóch kierowców Red Bulla, co już na zawsze pozostało w pamięci w kontekście składu Verstappen-Ricciardo.

Tor po ulicach Baku, a więc stolicy Azerbejdżanu, jest niemal co roku wyścigiem, gdzie należy spodziewać się nieoczekiwanego. Charakterystyka tego toru zdecydowanie nie wybacza błędów i kierowca musi być skupiony przez wszystkie okrążenia, jakie musi pokonać w trakcie tego weekendu. Pomimo tego, że to stosunkowo młody wyścig w kalendarzu Formuły 1, bo wszedł on do cyklu w 2016 roku jako GP Europy, do dziś odbywa się z przerwą na sezon covidowy, napisał już wiele ciekawych historii.

Jedną z takich jest sezon 2018 i emocjonujący wyścig, który wszyscy z kolizji dwóch kierowców Red Bulla na dojeździe do pierwszego zakrętu. Z pewnością był to jeden z najbardziej spektakularnych wypadków pomiędzy kierowcami tego samego zespołu. Zapraszamy na przypomnienie wydarzeń z tej rundy.

Nieco o torze

W treningach było widać jak trudnym torem jest nitka po ulicach Baku. Zespoły musieli dobrać ustawienia tak, aby kierowcy mogli pewnie czuć się w krętych sekcjach toru, a więc w sektorze pierwszym i drugim. Nie można było jednak zapominać o trzecim sektorze, gdzie mamy do czynienia z bardzo długą prostą, która jest utrudniona dwoma zakrętami. W tej sekcji kierowcy jadą z pedałem w podłodze przez ponad 2 km – na żadnym innym torze kalendarzu F1 nie jest to możliwe. Co roku bardzo lubię napisać co nieco o tym obiekcie, bo jest on wyjątkowy w swoim rodzaju. Nie ma bowiem innego toru ulicznego, gdzie jest możliwość osiągnięcia prędkości nawet powyżej 370 km/h!

Jednak takie tory jak te w: Monako, Miami, Las Vegas czy Singapurze, mają określoną charakterystykę i dobór ustawień wydaje się być bardziej oczywisty. Tutaj natomiast, w stolicy Azerbejdżanu, inżynierowie muszą szukać odpowiedniego kompromisu, który zapewni kierowcom większą pewność siebie w pierwszych dwóch sektorach, a zarazem w ostatnim sektorze będą w stanie wyprzedzać i bronić się przed atakami. Mamy też w drugim sektorze bardzo znany zakręt w całym kalendarzu, przez niektórych zapamiętany z wypadku Leclerca, który Monakijczyk ozdobił słowami „I’m stupid”. Mowa oczywiście o zakręcie nr. osiem, kiedy to bolidy muszą zmieścić się w całe siedem metrów szerokości!

Jest to więc obiekt, na którym możliwość wyjechania samochodu bezpieczeństwa jest zawsze wysoce prawdopodobna.

Kwalifikacje

Wracamy do sezonu 2018, a dokładnie do kwalifikacji. GP Azerbejdżanu w tamtym sezonie było czwartą rundą. Otwarcie zmagań w 2018 roku miało obiecujący przebieg, bo pierwsze dwa wyścigi wygrał Sebastian Vettel z Ferrari. Przed rundą w Azerbejdżanie, a więc w Chinach, pierwsze zwycięstwo w sezonie zaliczył Red Bull, kiedy to Daniel Ricciardo odniósł swoje szóste zwycięstwo w karierze.

Już w Q1 nie brakowało emocji. Z początkiem sesji o włos doszło do kolizji między dwoma kierowcami Toro Rosso, a więc między Gaslym i Hartleyem. Do dzisiaj nie wiem, jak Francuz to wybronił. Grosjean przez problemy z samochodem już na początku musiał się wycofać z sesji, wcześniej wspomniany Hartley nie ustanowił czasu, a do tego odpadli jeszcze: Ericsson, Gasly, Vandoorne. W Q2 odpadli: Magnussen Leclerc, Alonso, Sirotkin i Stroll.

W kwalifikacjach dobrze wyglądało Ferrari, ale widać było potencjał, jaki tkwi w obozie Mercedesa. W Q3 po pierwszej serii przejazdów, to Sebastian Vettel zajmował pierwsze miejsce, wyprzedzając dwójkę kierowców Mercedesa. Kimi Raikkonen natomiast nie zdołał dobrze złożyć kółka i po pierwszej serii tracił do czołówki. Niemiec ustanowił natomiast na tyle dobre okrążenie, że obronił swoją pozycję już do końca kwalifikacji, zdobywając tym samym ósme pole position w barwach Ferrari.

Sebastian Vettel GP Azerbejdżanu
Fot. Formula 1 (@F1)/X

W lepszej sytuacji przed startem wydawał się być jednak Mercedes, bo obaj kierowcy startowali tuż za Vettelem. Red Bull ustawił samochody za Mercedesem, a Kimi Raikkonen nie zdołał poprawić się w dalszej części Q3 i zajął szóste miejsce. Ostatnie miejsca pierwszej dziesiątki należały do Racing Point i do Renault.

Wyścig

Pierwszy samochód bezpieczeństwa

Pierwsze dwa zakręty zaczęły się obiecująco, bo oprócz pojedynczych zgubionych części, nie doszło do kolizji. Nie mogło być jednak inaczej i szybko stan rzeczy się zmienił. W trzecim zakręcie doszło do klasycznego wypadku między Oconem a Raikkonenem, w konsekwencji czego z GP Azerbejdżanu odpadł Francuz. Panowie próbowali obaj zmieścić się w tym zakręcie, ale nie wyszło. Tradycji stało się więc zadość, bo na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa.

Jeżeli chodzi o czołówkę, to kolejność się nie zmieniła znacząco. Ricciardo awansował przed Verstappena, Carlos Sainz wskoczył na szóste miejsce. Było też zamieszanie w środku stawki, bo doszło do kontaktu między Alonso, a Sirotkinem, który nie miał gdzie uciec. Hiszpan został zmuszony zjechać z przebitymi oponami na pit stop, co kosztowało go dużo czasu.

Daniel Ricciardo vs Max Verstappen. Dramat Red Bulla!

Już na restarcie na szóstym okrążeniu dwaj kierowcy odbyli ze sobą pierwszy pojedynek. Verstappen odważnym manewrem w drugim zakręcie wyprzedził Australijczyka po wewnętrznej i awansował na czwarte miejsce. Sytuację wykorzystał Carlos Sainz, który skutecznie wyprzedził Daniela Ricciardo i był bardzo blisko „połknięcia” drugiego z kierowców Red Bulla. Kolejny pojedynek mogliśmy oglądać kilka okrążeń później. Max Verstappen w pierwszym zakręcie zajął wewnętrzną pozycję i lekko blokując koła, doszło do delikatnego kontaktu pomiędzy nimi dwoma. Holender utrzymał czwarte miejsce.

Była to dopiero pierwsza faza wyścigu, a już było widać, że zarówno Max jak i Daniel nie zamierzają odpuszczać i zostawiać choćby centymetra przestrzeni. Momentami ich pojedynki wyglądały jakby rywalizowały ze sobą dwa różne zespoły. Kolejną część tej rywalizacji widzieliśmy w połowie wyścigu. Ricciardo znów spróbował wyprzedzić Maxa po zewnętrznej, co było skuteczne, ale gwiazda Red Bulla szybko odzyskała swoje miejsce atakiem po wewnętrznej w dwójce. Tam też nie było dużo miejsca!

Nareszcie w pełni skuteczny atak Daniel Ricciardo wykonał na 35. okrążeniu. Z dużą przewagą prędkości wyprzedził kolegę z zespołu i wydawało się, że teraz już będzie lepiej. Liczyli na to zdecydowanie wszyscy w zespole, bo tak długa walka pomiędzy kierowcami tego samego zespołu kosztuje dużo czasu, a po drugie jest bardzo ryzykowna. 38. okrążenie to pit stop Ricciardo, a więc znów awans Verstappena o pozycję wyżej.

Chwilę później, na 40. okrążeniu, Ricciardo na świeżych oponach miał znaczną różnicę prędkości na dojeździe do jedynki. Z początku znów chciał zająć zewnętrzną, ale w ostatnim momencie wybrał wewnętrzną część zakrętu. Verstappen nie zostawił mu miejsca pomiędzy nim a barierą oddzielającą prostą startową od alei serwisowej i stało się! Obaj kierowcy rozbili się, odpadli z wyścigu i zapisali się w historii GP Azerbejdżanu. Wszyscy przecież pamiętamy zdjęcia z tego zderzenia!

Fot. Formula 1

Najlepszym podsumowaniem całej sytuacji jest reakcja Adriana Neweya, który pokręcił głową, wziął swój kajecik i zmarnowany odszedł z centrum dowodzenia w alei serwisowej. Christian Horner nie miał zamiaru tłumaczyć kierowców, nie krył zbulwersowania po wyścigu. Red Bull pozwolił im na ściganie, które trwało cały wyścig. W niemal każdym innym zespole szybko by zastosowano team orders i byłoby po sprawie. W zespole dowodzonym przez Christiana Hornera pozwolono jednak na walkę, a jej efekty są wszystkim znane.

Walka o zwycięstwo

Kiedy kierowcy Red Bulla ostro walczyli ze sobą, ważne przetasowania miały miejsce na przodzie stawki. Sebastian Vettel zjechał na pit stop, dzięki czemu na pozycję lidera awansował Valtteri Bottas. Strategia polegała na wyczekiwaniu samochodu bezpieczeństwa, dzięki czemu Fin mógłby zjechać po opony i wrócić na pierwszym miejscu. Samochód bezpieczeństwa wyjechał, bo kierowcy Red Bulla się zderzyli, więc pojawiła się szansa dla Mercedesa. Bottas miał na tyle dobre tempo, że zdołał wypracować przewagę nad Vettelem i po wyjeździe z pit stopu pozostał na pozycji lidera.

Jeszcze pod samochodem bezpieczeństwa pokaz swoich niesamowitych umiejętności dał Roman Grosjean, wjeżdżając w ścianę podczas rozgrzewania opon. Wracając jednak do czołówki, Sebastian Vettel chciał od razu odzyskać pierwsze miejsce. Zbyt optymistycznie chciał wyprzedzić Bottasa po wewnętrznej, zblokował koła i spadł ostatecznie na czwarte miejsce za Raikkonena. Mercedes tym samym miał dwóch kierowców na czele na 3 okrążenia przed końcem!

Myślicie, że to koniec historii… Nic bardziej mylnego! GP Azerbejdżanu 2018 pokazało swoje najlepsze oblicze. Okrążenie później, Valtteri Bottas złapał kapcia w swojej prawej tylnej oponie, co było konsekwencją najechania na leżącą część na torze. Fin pechowo odpadł z wyścigu, na pierwsze miejsce awansował Lewis Hamilton i to on wygrał ten wyścig! Jakby tego było mało, Sergio Perez zdołał wyprzedzić Vettela i tym samym zdobył ósme podium w karierze. Działo się w tym wyścigu do samej flagi z szachownicą!

Wyniki

Z początkiem wyścigu zanosiło się, że to Sebastian Vettel wygra ten wyścig. Później jednak udana próba Mercedesa w wyprowadzeniu Bottasa na prowadzenie zmieniła oblicze tego wyścigu. Ostatni samochód bezpieczeństwa zjechał 3 okrążenia przed metą i był to niesamowicie emocjonujący restart. Ostatecznie Vettel spadł na czwarte miejsce, nie zdołał nawet skorzystać na pechu Bottasa, bo wyprzedził go Perez.

Lewis Hamilton wygrał GP Azerbejdżanu i jest to jak na razie jego jedyne zwycięstwo w Baku. Drugie miejsce zajął Kimi Raikkonen, pomimo tak trudnego dla niego weekendu. Podium dopełnił Sergio Perez, wykorzystując swoją okazję w 100%. Carlos Sainz zajął piąte miejsce, a co ciekawe – Fernando Alonso, który po starcie musiał zjechać na wymuszony pit stop, linię mety minął jako siódmy kierowca. Do mety dojechało trzynastu kierowców.

Szczegółowe wyniki sprawdzicie TUTAJ.

Podsumowanie

GP Azerbejdżanu 2018 potwierdziło, że tą rundę trzeba trzymać w kalendarzu Formuły 1. Tor jest bardzo ciekawy pod względem charakterystyki, wymusza na zespołach szukania kompromisów. Kierowcy również muszą mieć się na baczności, bo najmniejszy błąd może mieć rażące konsekwencje.

Fot. Oracle Red Bull Racing (@redbullracing)/X

Podobne wpisy