Ferrari z nowym tylnym zawieszeniem dopiero podczas GP Hiszpanii
Ciekawe wieści dochodzą nas z Maranello. Ferrari, w przeciwieństwie do Mercedesa, nie będzie przywozić nowych poprawek do Księstwa Monako! Jest to spowodowane głównie unikalną charakterystyką toru w Monte Carlo.
Jeszcze przed anulowaniem GP Emilii-Romanii udało się zweryfikować dziennikarzom słynnej La Gazzetty dello Sport, iż informacje o nowych poprawkach Ferrari na tor Imola były plotkami. Ferrari nie chciało przywozić nowego zawieszenia na deszczowy weekend, bo i tak nie udałoby się im sprawdzić, jak ono działa i jaką poprawę wnosi ono do bolidu oraz jaki wpływ będzie to miało na kampanię mistrzowską włoskiej stajni.
Co w artykule?
Czemu bez nowego zawieszenia w Monte Carlo?
Nowe zawieszenie nie przyjedzie do Monako, a jest tak z kilku powodów. Pierwszym z nich jest unikalność toru w Monako. Jest to bardzo wąski, uliczny obiekt, na którym kierowca musi mieć pewność co do milimetra asfaltu. Z tego powodu nietypowe są także programy treningowe, które są nastawione głównie pod szukanie jak najlepszych ustawień aerodynamicznych auta. Zapowiadany jest na ten weekend także deszcz, co utrudniałoby Ferrari sytuację. Z tych powodów zamontowanie w aucie nowego zawieszenia mogłoby przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.
Jakie będzie GP Monako dla Ferrari?
Jest to o tyle ważne, iż charakterystyka monakijskiego toru będzie sprzyjać zespołowi z Maranello. Na torze ulicznym w Baku, Ferrari pokazało dobre właściwości jezdne swojego SF-23. Także pięta Achillesowa auta, jaką jest zużycie opon, nie będzie odgrywała tutaj dużej roli ze względu na gładki asfalt toru. Także wielka broń Red Bulla, jaką jest system DRS nie ma w Monako żadnego znaczenia. Nie czyni to z Ferrari faworytów weekendu w Monako, jednak jest to dobry prognostyk po słabym GP Miami.
Poprawki w Barcelonie
Na początku czerwca w SF-23 nie zadebiutowałoby tylko nowe zawieszenie. Mówi się też także o zmodyfikowanych sidepodach i poprawkach, które miałyby polepszyć ground effect. Tor w Montmelo będzie prawdziwym testem dla maszyny czerwonych, gdyż mamy tam skumulowanie szybkich zakrętów i zmian kierunków jazdy, a także mocno chropowaty asfalt, który mocno niszczy opony auta. Inżynierzy z padoku mówią, że bycie mocnym w Barcelonie jest przepustką do walki o najwyższe cele. Czy tak będzie w wypadku Scuderii? To się okaże.
Fot. Ferrari