Jak nowi producenci Hypercarów radzą sobie w WEC? Ocena po pierwszej połowie sezonu.
Sezon WEC przekroczył półmetek, więc jest to dobry moment na sprawdzenie jak sobie radzą tegoroczni debiutanci w klasie Hypercar.
Połowa sezonu za nami, a co najważniejsze – 24h of Le Mans. Do tego sezonu podchodziły nowe załogi, które debiutują w klasie Hypercar w serii WEC. Warto więc podsumować ich dotychczasowe dokonania w sezonie 2024.
Tegoroczni debiutanci w klasie Hypercar w serii WEC:
Alpine
Powrót francuskiej marki do klasy Hypercar po roku przerwy okazał się pozytywnym przysmakiem z jedną paskudną fasolką wszystkich smaków. Tą fasolką było Le Mans, gdzie stała się katastrofa – oba silniki Alpine od Mecachrome padły po kilku godzinach jazdy. Patrząc na historię tego producenta silników, prędzej czy później trzeba było się tego spodziewać (widać to po Formule 2).
24-godzinny klasyk w oczach wielu podważył opinię o solidnej Alpine. Jednak mam wrażenie, że zapomniano o świetnym debiucie w Katarze, gdzie Alpine #35 wywalczyła 7. miejsce, a #36 straciła niecałe 6 sekund do BMW #20 z 10. miejsca, czy o solidnym Spa, gdzie ostatecznie #35 ukończyła wyścig na 9 miejscu. Alpine ma spory potencjał na podgryzanie czołówki z drugiego szeregu, jednak sporo zależy od (nie)wybuchających silników Mecachrome.
BMW
Marka z Monachium w tabeli jest na tym samym pułapie co Alpine, tylko dwa punkty mniej. 1 punkcik w Katarze dla #20 po dyskwalifikacji zarówno Peugeota #94 oraz Cadillaca #2 – optycznie jednak nie sprawiali tak pozytywnego wrażenia jak Alpine. Widać było, że jeszcze trochę czasu minie zanim WRT poskłada wszystkie klocki w jedną całość. Świetna Imola w wykonaniu #20, gdzie Sheldon van der Linde w pewnym momencie nawet walczył o podium. Ostatecznie 6. miejsce i tak było ogromnym sukcesem, lecz czuć było niedosyt – nie obyło się bez błędów, przez które #20 straciła trochę czasu. Jednak był to pokaz potencjału, który posiada konstrukcja BMW.
Spa było tak samo bezbarwne jak Katar, lecz bez finiszu w pierwszej 10. Potencjał BMW ukazał się ponownie, tym razem na Circuit de la Sarthe. W kwalifikacjach Dries Vanthoor w #15 ustanowił najlepszy czas tej sesji. Niestety nie był w stanie powtórzyć tego wyczynu w sesji Hyperpole, gdzie stracił panowanie nad autem w Indianapolis i nie ustanowił czasu mierzonego. Francuski klasyk skończył się dla BMW tak samo jak dla Alpine – oba auta wypisały się z wyścigu (z tą różnicą, że w przypadku BMW była to kwestia wypadków; #20 wyjechała na sam koniec wyścigu, żeby przekroczyć linię mety, lecz nie została sklasyfikowana).
Warto wspomnieć o kiepskiej dyspozycji Raffaele Marciello, która prawdopodobnie wynika z braku testów w zeszłym roku, gdyż obowiązywał go kontrakt z Mercedesem, więc tutaj też jest spore pole do poprawy.
Lamborghini
Boloński producent wszedł do WECa z niewielkimi oczekiwaniami. Pierwsze wyścigi potwierdziły to, że przed Lamborghini długa droga do bycia jedną z czołowych sił w stawce. Wynika to m.in z małej ilości testów przed sezonem – SC63 poraz pierwszy wyjechało na tor dopiero w sierpniu zeszłego roku. 13 miejsce w Katarze, 12 na Imoli, nieukończony wyścig w Spa. 24 Hours of Le Mans potwierdziło jednak, że program Lamborghini Squadra Corse ma potencjał.
2 okrążenia straty do lidera i żadnych większych problemów w obu autach udowodniły, że ta konstrukcja ma przyszłość, tylko trzeba wydobyć jeszcze więcej prędkości. Widać postęp pod każdym względem, jednak prędzej czy później trzeba zrobić spore kroki w przód, aby dociągnąć nawet do BMW czy Alpine.
Isotta Fraschini
Najmniejszy program to i najniższe oczekiwania. Jednak mimo rozczarowującego składu kierowców czy nagłej zimowej zmianie zespołu z Vector Sport na Duqueine, to Isotta progresuje z wyścigu na wyścig. Zaczęło się od nieukończonego wyścigu Katarze, przez ukończone wyścigi na Imoli i Spa aż doszliśmy do 24 Hours of Le Mans. IF ukończyło wyścig na 14. miejscu z 9. okrążeniami straty bez jakichkolwiek problemów z autem. Cel był jeden – ukończyć Le Mans – co udało im się uczynić.
Jednak czy ten program z tym autem będzie kiedykolwiek walczył o coś więcej niż ukończenie wyścigów? Ciężko stwierdzić, bo jednak IF to nie jest duża marka ze sporym wsparciem finansowym. Po ukończonym Le Mans zyskali dużą rzeszę fanów i szacunek, bo udowodnili ByKolesowi, że można z małym budżetem stworzyć program i ukończyć 24-godzinny wyścig na Circuit de la Sarthe. Mam nadzieję, że zobaczymy w przyszłości bardziej renomowanych kierowców niż Carl Bennett czy Antonio Serravalle, bo jednak to nie są kierowcy, którzy zasłużyli na jazdę w Hypercarach. Występ IF podczas francuskiego klasyka na pewno zwrócił uwagę wielu kierowców, więc trzeba liczyć na to, że Isotta będzie w stanie sięgnąć po lepszy skład przy rozszerzaniu programu do dwóch aut.
Fot. Romain Grosjean (@RGrosjean)/X