|

Wywiad z Arkadiuszem Serowieckim – byłym chronometrażystą zespołu Wójcik Racing Team

Jako przedsezonową niespodziankę dajemy Wam wywiad z byłym chronometrażystą zespołu Wójcik Racing Team w motocyklowych, długodystansowych mistrzostwach świata, a obecnie dziennikarzem wyścigowym w redakcjach Świata Wyścigów i Cyrku GP – Arkadiuszem „Archie” Serowieckim.

[ADNOTACJA] – Rozmowa była nagrywana przed ogłoszeniem składów Wójcik Racing Team w FIM EWC!

Rozmowa

Cześć Arek

Dzień dobry, witam wszystkich

Lecąc już z wywiadem, to takie pierwsze, bazowe pytanie. Skąd pasja do motoryzacji i motocyklów? Dzieło przypadku czy to kiełkowało już od najmłodszych lat?

Przede wszystkim trzeba opowiedzieć, jak to się stało, że z czterech kółek zaraziłem się dwoma kółkami, bo to od tego się zaczęło. Wcześniej oglądało się jakieś wyścigi, lecz nie było to zbyt mocne uczucie. W 2017 roku mój przyszły-niedoszły na razie szwagier, Maciej Śmierzchalski, zawodnik w motocyklowym Pucharze Polski, zadzwonił do mnie, czy nie przyjadę przypadkiem na pierwszą rundę, abym sobie mógł zobaczyć itd. i to była, tak naprawdę, pierwsza osłona moja na torze, najbliżej jak mogłem być.

Wtedy zobaczyłem, jak wygląda ten sport, w tym naszym polskim wydaniu i do tego, pierwsze, co powiedziałem, jak mogę pomóc Tobie. No to pierwsze, pokazał właśnie, jak się pracuje z kocami, jak je przygotować, jak to działa, jaki jest harmonogram i tak naprawdę od tego momentu, powiem wprost, zaczął mnie uzależniać ten sport i tak naprawdę, padok polski, Puchar Polski, Mistrzostwa Polski na Poznaniu, wszystko otworzył na nowe, zacząłem się wtedy interesować motocyklami, seriami motocyklowymi, czyli Moto GP, Superbikes, do tego jeszcze „trzecia najważniejsza” seria w drogowych motocyklach, czyli EWC i tak naprawdę od tego się zaczęło: od wizyty na padoku polskim.

Powiem Ci, że tą odpowiedzią wyprzedziłeś moje pytanie, bo chciałem się Ciebie spytać, czy od początku chciałeś pracować w motorsporcie, czy to był bardziej miły zbieg okoliczności, ale przechodząc już do następnego pytania, jak to się stało, że od tych pierwszych wizyt na Poznaniu w 2017 roku, w 2018 roku zacząłeś pracować w Wójcik Racing Team i znalazłeś się, brzydko przekładając to z języka samochodów, w Inter Europolu motocykli?

Przede wszystkim od razu pozdrawiam chłopaków spod Warszawy, jeżeli mogę to zrobić, bo to oni dla mnie robią, to jest naprawdę kosmos, ale wracając do tematu. Również w 2017 Maciej [Śmierzchalski – przypis red.] był również mechanikiem w Wójcik Racing Team w zespole dwóch siódemek, czyli można to nazwać, głównego zespołu i zrodziła się taka myśl u szefa zespołu – Grzegorza Wójcika, dlaczego nie zrobić drugiego zespołu, bo wtedy zespół miał niestety pierwsze, nieudane, podrygi w endurance i był ciągle trapiony problemami.

Wtedy Grzegorz Wójcik wpadł na pomysł, dlaczego nie otworzymy drugiego zespołu, dlaczego nie otworzymy zespołu stockowego i wtedy właśnie zaczęło się szukanie ludzi po najlepszym miejscu, czyli padoku polskim i wtedy właśnie mi zaproponowano, żebym pojechał na nowe, nieznane sobie oblicza sportu, które tak naprawdę uczyłem się od zera.

Ja to nazywam, że to był przeskok w nomenklaturze piłkarskiej, jakby z okręgówki do Ekstraklasy, to był po prostu taki wielki przeskok i okazało się, że po przyjeździe na pierwszą rundę, a było to Bol D’Or 2018, że jednak coś potrafię. Uczyłem się od razu, bo to nie było tak, że ja wszystko wiedziałem, zapoznawałem się z tajnikami, również poruszanie się po padoku mistrzostw świata nie jest takie łatwe, nie każdy wejdzie, gdzie chce.

Trzeba pracować umiejętnie, żeby gdzieś dojść. Po pierwszym wyjeździe uznałem, że to jest to i tak współpraca przez cały czas była dla mnie naprawdę bardzo dobra w tym zespole i powiem wprost: jeżeli ktoś powie mi, że nie da rady wybić się na padoku polskim, to ja od razu mówię, że ktoś absolutnie kłamie.

Jak wspomniałem na początku, w Wójciku imałeś się bardzo różnych rzeczy. Jak trudne i wymagające było przetrwanie ponad 24 godzin w garażu bez snu?

Żartobliwie powiem tak, że najlepsza dieta w endurance to cola i snickersy, to taki mój szlagierek, który zawsze piszę i mówię, ale powiem wprost. W telewizji czy to na kanapie, jak oglądasz wyścig, to z jednej strony masz ok, dobra, oglądam sobie wyścig itd., ale nie ma tych emocji, tej adrenaliny, nie ma tego, że musisz się skupić na czymś, bo w domu sobie oglądasz i nie przejmujesz się niczym, a tam jest inaczej.

Tam jest właśnie ta atmosfera, jest klimat, do tego zawsze jest coś do zrobienia, do zastanowienia się i przeanalizowania i to według mnie powoduje, że ci ludzie potrafią wejść na wyżyny swojej wytrzymałości i są w stanie naprawdę przetrwać, a to nie są 24 godziny, a ponad 30 godzin, bo wstawałeś ok. 7-8 rano, a miałeś drzemkę dopiero o 16-17 następnego dnia i to tylko półgodzinną, bo przecież trzeba jeszcze wszystko spakować.

Jak przetrwać? Tak jak powiedziałem, ważna jest dieta, kuchnia – nie napchać się jedzeniem, tylko właśnie lekkostrawne jedzenie, takie żeby się nasycić, ale nie zapełnić żołądka. Odradzam także energetyki, ja piłem colę ze względu na cukier, który posiada. Niektórzy próbowali z shotami kofeinowymi, bo to głównie kofeina pobudza, ale przede wszystkim myślę, że atmosfera i otoczka w garażu powoduje to, iż my jako pracownicy byliśmy w stanie przetrwać taki czas.

Teraz Ciebie spytam o to, na czym polega praca chronometrażysty w zespole?

Przede wszystkim jest to praca bardzo, bardzo wymagająca, także dobrego myślenia analitycznego i przetwarzania wielu danych w kilka sekund. Do tego jeszcze pilnuje strategii zespołu, jaka jest wyznaczana przez szefa załogi lub menedżera. Pilnuje, aby motocykl zjechał w odpowiednim momencie na tankowanie. Ogranicza nas paliwo, a nie opony – to jest endurance. Chronometrażysta odpowiada też za to, aby zespół mógł analizować, jak można walczyć strategią, a nie tylko tempem na torze. Nie zajmuje się jednak on stanem motocykla, który go w ogóle nie obchodzi.

Opiera się on jedynie na czasach motocykla. Potem dzięki temu możemy przekazać komunikat do ridera za pomocą tablicy LEDowej, gdyż w motocyklowym endurance jest zakaz korzystania z komunikacji radiowej. Jednakże na tych tablicach możemy wyświetlić wszystko, co chcemy. Potem rider dzięki temu wystawia nam jedną z nóg i komunikuje nam zachowaniem przy danym pitwallu, aby nam to potwierdzić.

Wspomniałeś o zakazie komunikacji radiowej. Czy jest jakiś powód, dla którego jest ta komunikacja zakazana w endurance, czy to jest odgórny przepis FIMu?

Jest to zakazane w endurance, gdyż jest to zakazane w World Superbike Series. Próbowano komunikacji radiowej w jedną stronę w Moto GP (zespół –> kierowca), lecz to nie wychodziło za dobrze, dlatego teraz komunikaty są wyświetlane tam na liczniku. Po drugie, rider przekazuje bardziej szczegółowe informacje, jak zjeżdża do pit-lane, gdyż na samym motocyklu może przysterować tylko silnikiem i kontrolą trakcji.

Wychodząc już z tego, co robiłeś w Wójciku. Byłeś w zespole przez trzy lata i jestem pewien, po tym, co tutaj opowiadasz, że te trzy lata wniosły do Twojego życia ogrom, ale to naprawdę ogrom wiedzy. Jak ta wiedza wpłynęła na Twoje życie i jak wspominasz swoją przygodę z zespołem?

Powiem tak: przygodę nadal wspominam bardzo dobrze, nie mam jakiś złych relacji. Wiadomo, zdarzały się eventy lepsze i gorsze, ale nadal uważam, że ten krok, który zrobiłem był bardzo fajny, poznałem świetnych ludzi, nadal poznaję świetnych ludzi, utrzymuję dobry kontakt z wieloma riderami, mechanikami czy zespołami, którzy, jak teraz przyjechałem na Bol D’Or, jak mnie zobaczyli, mówili: „Cześć, cześć, co tam? Przyjdź do nas w środę po odbiorach technicznych” Przyszedłem wtedy i się pośmialiśmy, pogadaliśmy bez żadnego problemu. Moja osoba w mediach zrodziła się tak naprawdę przypadkiem, gdyż w 2019 mój Twitter był nieznany.

2020 to był mój dobry start na Twitterze i uznałem, iż jest to platforma, która mi odpowiada, gdyż ja przekazuję krótkie i właściwe treści, bo według mnie Facebook jest okej, ale nie na takim poziomie, dlatego Twitter był dla mnie takim wybiciem i otwarciem się do ludzi, pokazaniem tego, czym jest EWC przez te dwa lata pracy i tak naprawdę pierwsze osoby, które pisały, co się dzieje, pisały na Twitterze: Grzegorz Jędrzejewski, Adam Badziak, Andrzej Mielczarek, Grzegorz Gac i inni komentatorzy EWC w Eurosporcie, jak widzieli jakiś komunikat ode mnie w trakcie wyścigu, to od razu go przekazywali – dlaczego?

Gdyż ja przekazywałem informacje zwięzłe. Też od razu powiem, że Twitter nie był blokowany przez zespół i dawał mi on wolną rękę w prowadzeniu tej mojej, własnej inicjatywy, gdyż wiedział, że nie wrzucę czegoś, czego nie powinienem.

Wybicie się na Twitterze było krokiem, który bardzo mi pomógł, ale nadal uważam, że praca z zespołem, jakim był Wójcik Racing Team i rozwijanie swoich skrzydeł dużo pomogła, żeby poznać świetnych ludzi i utrzymywać z nimi kontakt, poznać mistrzów świata.

Byłeś na wieńczącym tegoroczny sezon EWC Bol D’Orze. Pierwsze pytanie z tym związane. Jak Ci się podobał padok od tej drugiej, dziennikarskiej strony i czy to był fajny powrót po dwóch latach przerwy?

Po pierwsze byłem w zeszłym roku na motocyklowym Le Mans i to był mój pierwszy raz w padoku jako korespondent, bo dziennikarzem nie chcę się nazywać. Lepiej mnie określa sformułowanie korespondent, gdyż dziennikarz lubi o czymś pisać, a ja lubię pokazywać, co się dzieje naprawdę w padoku, jakie temu towarzyszą emocje. Nadal uważam, że znajduje dla siebie ciągle nowe miejsce w świecie motorsportu.

Mimo że dostaję akredytacje dziennikarskie, za co dziękuję redakcji Świata Wyścigów, to uważam, że lepszą formą dla mnie jest nagrywanie i pokazywanie na bieżąco, aniżeli pisanie artykułów. Uważam, iż jeśli chcesz wiedzieć, co się dzieje w wyścigu, to włącz telewizor i zobacz, co się dzieje, ale jeśli chcesz wiedzieć, co się dzieje na zapleczu, to właśnie takie osoby są potrzebne. Nie ukrywam, że Bol D’Or jest problematyczny logistycznie. Paul Ricard jest mocno oddalone od innych, większych miejscowości i jest to ciężar logistyczny. Gdyby nie Wójcik Racing, to by mnie na tym wyścigu w tym roku nie było, bo logistycznie to jest tragedia, a koszta by samemu niebotycznie wzrosły.

Moje drugie pytanie Bol D’Or dotyczy tego, jakie różnice zauważasz pomiędzy byciem widzem w domu, tj. było to podczas tegorocznego Le Mans czy Spa po tych kilku latach bycia na torze, a takim jednorazowym byciem na torze?

Przede wszystkim, masz większą perspektywę patrzenia na to, co się dzieje na torze. Skupmy się na tym, że Eurosport pokazuje wyścig i cieszmy się, że pokazuje wyścig i pokazuje jakieś fajne, żartobliwe wstawki. Jednak tj. powiedziałem, różnica pomiędzy tym, co się dzieje na miejscu, a tym, co jest w telewizji jest ogromna.

W przypadku crashu, zakładam kask i idę pod garaż danego zespołu zobaczyć ich reakcje i to, co się tam dzieje po takim wypadku. Wtedy można przeanalizować, ile oni stracą na to czasu lub jakie mieli/mogą mieć problemy z motocyklem. Możliwość chodzenia po padoku, pit-lane – tego nie da rady zrobić w telewizji, to jest właśnie to, co daje taki wyjazd mi jako korespondentowi i ludziom, którzy chcą zobaczyć coś więcej niż w telewizji.

Wyszedłbym już teraz z tego światka typowo endurance’owego, który był i jest Ci najbliższy, a przeszedłbym do polskiej sceny motocyklowej, o której mówiliśmy na początku tego wywiadu. Jaka jest według Ciebie największa bolączka polskiego sportu motocyklowego? Czy to brak pieniędzy, brak infrastruktury, a może coś innego? Pytam Ciebie jako człowieka, który jest praktycznie co chwilę na Poznaniu i śledzi WMMP i inne tego typu wydarzenia.

Jeżeli chodzi o infrastukturę w Poznaniu, to ona jest dobra i się ciągle rozwija, i nie zgodzę się z stwierdzeniem, że Poznaniowi czegoś brakuje. Chapeus bau dla Automobilklubu Wielkopolskiego za to. Ciągle się rozwijają i starają się dopasowywać do najnowszych regulacji FIM. Pamiętajmy, że to jest jedyny tor, który ma licencję zarówno FIA, jak i FIM. Może i brakuje trochę do perfekcji, ale idziemy w dobrym kierunku.

Bolączką Mistrzostw Polski były, są i będą pieniądze, pieniądze, pieniądze. Pamiętajmy, że w motorsport bawią się osoby, które mają pieniądze i nie wyciągają z tego żadnego zysku. Jedną z niewielu inicjatyw, która ożywia WMMP jest BMW M Cup organizowane przez BMW Sikora i Pana Irka Sikorę. W tym evencie jest zapewnione wsparcie merytoryczne m. in. braci Pawelec czy samego Irka Sikory. Jednakże sam rynek polski w dużych motocyklach jest półmartwy i pieniądze w nim grają gigantyczną rolę, bo pit-bikes są stosunkowo niedrogie i mogą wychować niezłych riderów, dlatego uważam, że trzeba to promować.

Mam teraz pytanie związane z naszymi młodymi riderami. Czy któryś z nich jest w stanie wejść na poziom w World Superbikes czy Moto GP?

Czekałem na to pytanie. To wszystko zależy od przedziału czasowego. Za 5 i 10 lat na pewno nie na poziomie Moto GP. Samo Moto GP to jest top of the top, a my nich na razie nie mamy. Tam dzieciaki jeżdżą od czwartego roku życia, a u nas od szóstego-ósmego roku życia. Moto2 lub Moto3 przez najbliższe 20 lat jest realne, ale chciałbym, żeby to nie była dzika karta.

Prędzej zobaczymy Polaka w seriach World Superbike Series, a najbliżej Moto3 jest Milan Pawelec. Jeśli 17-letni chłopak wsiada na dobrze przygotowane BMW M1000RR i robi genialne czasy w 35-stopniowym upale, to jest niesamowita sprawa. My wtedy byliśmy brawa i byliśmy w wielkim szoku.

Kierując się już do końca wywiadu, bo jest naprawdę sporo materiału, ale tak to jest z tak wspaniałym rozmówcą. Spytam Ciebie na koniec o Juranda Kuśmierczyka, bo jest to chcąc, nie chcąc twój podopieczny. Jak się czułeś osobiście, gdy debiutował on pod koniec tego sezonu Endurance World Championship?

Jestem zadowolony, że Jurand dostał tę szansę. Fakt, że jako rezerwowy, ale Jurand miał możliwość przetestowania motocykla stockowego pod endurance. Była to świetna szansa i została wykorzystana. Jest to mocny kandydat do bycia w przyszłym sezonie głównym kierowcą rezerwowym w dobrym wypadku. Przysporzy mu to sporo dobrej roboty. Da radę być szybszy od Kamila Krzemienia, ale potrzebuje czasu. To jest przyszłość endurance i oby któryś z naszych zespołów zrozumiał moje słowa, że my potrzebujemy Juranda w endurance.

Wywiad z Arkadiuszem Serowieckim na YouTube

Oczywiście oprócz takich miejsc jak Spotify czy Google Podcast, pełny wywiad możecie odsłuchać na naszym kanale YouTube. Czeka na Was półtorej godziny bardzo ciekawej rozmowy o tym, co wszyscy kochamy – o motorsporcie.

Mam nadzieję, że spotkamy się za 5 lat na Paul Ricard lub Circuit Bugatti i powiemy sobie, że mamy ten pełny polski pełny skład w motocyklowym endurance, który jest naszą dumą. Dziękuję bardzo Archie za przyjęcie zaproszenia i za rozmowę na wiele, wiele tematów, a i tak wielu tematów jeszcze nie poruszyliśmy! Tak wspaniałego rozmówcę zazwyczaj chce się mieć! A po więcej wywiadów zapraszamy od odwiedzenia tego miejsca.

Zapraszam na Twittera Arkadiusza oraz do jego artykułów na Świecie Wyścigów oraz Cyrku GP!

Jeszcze raz dziękuję bardzo Archie i do usłyszenia!

Dziękuję bardzo czytelnikom i mówię: „Do usłyszenia!”

Fot. Wójcik Racing Team (@WojcikRacingTm)/X

Podobne wpisy